sobota, 22 lutego 2014

Kion? Kie?

Mi jam kelkfoje skribis ĉi tie, ke mi sekvas situacion en Ukrainio. Kaj lastaj okaĵoj tre tristigis min kaj mi timas, kiel ĉio finiĝos. Mi admiras kaj subtenas simplaj ukrainanoj kaj iliaj revoj. Sed samtempe mi ne volas subteni naciistoj, tiujn, kiuj batalis kaj detruis urbojn kaj publikajn domojn, pafis milicistojn ktp. Kaj mi tre bedaŭras, ke Ukrainio estas nun pli for de Eŭropa Unio ol ĝi estis en novembro ekzemple, kiam ĉio komenciĝis. Nun mi ne vidas ĝian baldaŭan akceptiĝon en EU, ĝi estas tro nestabila kaj mi ekde kelkaj tagoj vere timas, ke eblas nun milito tuj apud pola landlimo. Mi ĉiam pensis, ke tio ne eblas aŭ estas tre nereala dum mia vivo. Sed nun mi vidas, ke de paca demonstracio ĝis sanga milito estas tre proksime.
Mi jam preskaŭ decidis, ke mi revenas al mia hejmurbo. Mi samtempe ĝojas kaj malĝojas pro tio. Estas plusoj kaj minusoj bedaŭrinde ankaŭ. Ĉio estas des pli malfacila, ke gepatroj instigas, ke mi faru tion plej eble rapide, ekzemple ĝis fino de februaro. Kaj mi havas ankoraŭ multaj aferoj ne prizorgitaj, mi ne volas tiel rapide transloĝiĝi. Des pli, ke mi devas forveturi ankoraŭ al Bjalistoko por kelkaj tagoj kaj mi ne havos tempon por prizorgi vroclavajn aferojn. En tiu ĉi semajno mi devos ĉion pripensi kaj iel organizi.

Już kilka razy tutaj pisałam, że śledzę sytuację na Ukrainie. A ostatnie wydarzenia bardzo mnie zasmuciły i boję się, jak wszystko się skończy. Podziwiam i wspieram zwykłych Ukraińców oraz ich marzenia. Ale jednocześnie nie chcę wspierać nacjonalistów, tych, którzy walczyli i niszczyli miasta oraz budynki publiczne, strzelali do milicjantów itp. I bardzo żałuję, że obecnie Ukraina oddaliła się od Unii Europejskiej bardziej niż w listopadzie, kiedy to wszystko się zaczęło. Nie widzę teraz jej szybkiej akcesji do UE, jest zbyt niestabilna i od kilku dni naprawdę się boję, że możliwa jest teraz wojna tuż obok polskiej granicy. Zawsze myślałam, że to niemożliwe albo bardzo mało prawdopodobne za mojego życia. Ale teraz widzę, że od pokojowej demonstracji do krwawej wojny jest bardzo blisko.
Prawie już zdecydowałam, że wracam do swojego miasta rodzinnego. Z jednej strony się cieszę, z drugiej nie do końca. Są plusy i minusy niestety też. Wszystko jest tym trudniejsze, że rodzice naciskają, żebym zrobiła to jak najszybciej, np. do końca lutego. A ja mam jeszcze sporo spraw do załatwienia, nie chcę się tak szybko przeprowadzać. Zwłaszcza że muszę pojechać jeszcze do Białegostoku na kilka dni i nie będę miała czasu na zajmowanie się wrocławskimi sprawami. W tym tygodniu muszę wszystko przemyśleć i jakoś zorganizować.

0 komentarze:

Prześlij komentarz