sobota, 6 września 2014

Pjerogoj kaj kantareloj

Okazis sekva renkontiĝo de mia kafejo. Denove pluvis, venis nur kvar homoj. Sed tri de ili estis filologoj, do tre bone. Kaj finfine kafejo vere estis lingva, ĉar ni parolis angle. Angla ne estas mia plej ŝatata lingvo, tamen bone, ke ni entute parolas. Mi ankaŭ denove diris al homoj ion pri Esperanto, kelkaj iom interesiĝas, sed mi ne scias, ĉu finfine okazos la kurso. Tempo jam pasas.
Ĵaŭde mi veturis al Vroclavo por ekvidi amikojn, ni havis litovan renkontiĝon en ĉeĥa kafejo:) Unu amiko forveturas al Ĉeĥio por studi, do ni lin adiaŭis. Fakte se mi forveturos al Slovakio, do ni estos sufiĉe proksime unu al la alia, certe estos pli facile kaj rapide renkontiĝi kun li ol veturi al Pollando, se mi eksopiros al patrujo:) Se temas pri vizitoj, mi veturis ankaŭ al Krakovo por unu tago kaj partoprenis la plej fuŝan borson de junularaj organizoj, kiel eblis. Kulpis eble ne organizoj, sed manko da reklamo, ĉar preskaŭ neniu nin vizitis. Sed mi almenaŭ kun amikoj renkontiĝis, do tio bonas:)
Kaj mi preskaŭ forgesis. Dum lastaj tagoj mi multe kuiris. Mi preparis pjerogojn (tradicia pola farunaĵo) kun fagopira kaĉo kaj kazeo. Mi ilin faris unuan fojon kaj estis sufiĉe bonaj, ĉar kiam mi revenis hejmen el Vroclavo, mia familio jam ĉion formanĝis. Kaj hieraŭ mi preparis kantarelan saŭcon kaj salmo. Tion mi ankaŭ unuan fojon faris, fiŝo eble ne estis perfekta, sed saŭco estis bona.

Odbyło się kolejne spotkanie mojej kawiarni. Znowu padało, przyszły tylko cztery osoby. Ale trzy z nich były filologami, więc całkiem nieźle. I nareszcie kawiarnia rzeczywiście była językowa, bo rozmawialiśmy po angielsku. Angielski nie jest moim ulubionym językiem, ale dobrze, że w ogóle pogadaliśmy. Znowu powiedziałam też kilka słów o esperancie, zaproponowałam kurs, kilka osób jest wstępnie zainteresowanych, ale nie wiem czy koniec końców kurs się odbędzie. Czas już mija.
W czwartek pojechałam do Wrocławia, żeby spotkać się ze znajomymi, mieliśmy litewskie spotkanie w czeskiej knajpie:) Jeden ze znajomych wyjeżdża studiować do Czech na pół roku, więc zrobiliśmy pożegnanie. Właściwie to jeśli wyjadę na Słowację, to będziemy mieli do siebie całkiem blisko, na pewno będzie łatwiej i szybciej spotkać się z nim niż jechać do Polski, jeśli zatęskniłabym za ojczyzną:) Jeśli chodzi o wizyty, pojechałam też do Krakowa na jeden dzień i wzięłam udział w najgorszej giełdzie różnych organizacji, jaką widziałam. To raczej nie była wina samych organizacji, ale braku reklamy, bo prawie nikt nie przyszedł. Ale przynajmniej ze znajomymi się spotkałam, więc chociaż tyle dobrego:)
I prawie bym zapomniała. Przed ostatnie dni sporo pichciłam. Ulepiłam pierogi z kaszą gryczaną i białym serem. Robiłam je pierwszy raz i były całkiem dobre, bo jak wróciłam do domu z Wrocławia, to moja rodzina już wszystkie zjadła. Zresztą w ogóle pierwszy raz robiłam pierogi jakiekolwiek. A wczoraj zrobiłam sos z kurek w śmietanie i łososia. To też pierwszy raz robiłam, ryba była tak średnia, ale sos był dobry.