poniedziałek, 21 stycznia 2013

Kiel ne entrajniĝi

Multe lastatempe okazis kaj mi suferas je manko de libera tempo. Mi revenis por du tagoj hejmen kaj hodiaŭ mi jam estas reen en Vroclavo.
Mia familiurbo aspektas nun belege, ĉio estas kovrita per blanka lanugo. Mi dimanĉe promenis por foti tion.
Poste mi vizitis kun frato mian avinon, ĉar hodiaŭ mi ne povis (en Pollando 21-an de januaro estas nomata Tago de Avino, mi ne scias ĉu simile estas en aliaj landoj). Vespere mi okupiĝis pri mia skriblaboro pri historio de pola lingvo. Verdire mi ĝin vere fuŝe faris, sed mi ne havis tempon kaj emon skribi ion pli bonan. Intertempe mi ankaŭ tradukis iomete novan paĝaron de SES al pola lingvo.
Hodiaŭ mi revenis matene, kvankam mi nek havis lecionojn, nek laboris. Mi iris al unu loko por peti helpon pri nia pola-rusa projekto, kaj poste al renkontiĝo de partoprenantoj de interŝango en kafejo. El kafejo mi rapide translokiĝis al mia laborejo. Ne por labori, sed por aŭskulti koncerton.
Kaj ankoraŭ unu stranga kaj freneza situacio. Hodiaŭ mi subtrajniĝis. Bona informo - mi plu havas ĉiujn manojn kaj piedojn, ĝi nenion fortranĉis de mi. Malbona informo - mi havas grandegan ekimozon sur mia piedo. Kaj ĉio okazis, kiam mi volis entrajniĝi. Estis alte kaj kiam mi supreniris miaj glitantaj ŝuoj perfidis min. Ŝtuparo estis malseka, mi joris (mi ne certas, ĉu vorto estas ĝusta, mi trovis, ke aŭtomobiloj povas jori, kiam ili glitas survoje) kaj mi falis sub trajno. Bonŝance ĝi staris kaj ne veturis. Kaj mia dorsosakego min savis, ĉar mi falis sur ĝi, do mi ne frakasis mian kapon aŭ dorson. Estas pozitiva aspekto de tiu situacio, mi almenaŭ decidis finfine aĉeti novan asekuran polison:) Malnova finiĝis kune kun pasinta jaro, do preskaŭ tutan januaron mi estis sen ĝi.

Dużo się ostatnio działo i cierpię na brak wolnego czasu. Wróciłam na dwa dni do domu i dzisiaj jestem znów we Wrocławiu.
Moje miasto rodzinne wygląda teraz przepięknie, wszystko jest pokryte białym puchem. W niedzielę przeszłam się na spacer, żeby to wszystko sfotografować.
Później odwiedziłam z bratem babcię, ponieważ dzisiaj nie mogłam. Wieczorem zajęłam się pisaniem mojej pracy z historii języka polskiego. Prawdę mówiąc zrobiłam ją bardzo po łebkach, ale nie miałam czasu ani ochoty, żeby napisać coś lepszego. W międzyczasie tłumaczyłam jeszcze trochę nową stronę internetową SES na język polski.
Dzisiaj wróciłam rano, chociaż ani nie miałam zajęć, ani nie pracowałam. Poszłam do jednego miejsca prosić o pomoc przy naszym polsko-rosyjskim projekcie, a później na spotkanie uczestników wymiany w kawiarni. Z kawiarni szybko poleciałam do pracy. Nie żeby pracować, ale na koncert.
I jeszcze jedna dziwna i szalona sytuacja. Dzisiaj wpadłam pod pociąg. Dobra wiadomość - dalej mam wszystkie ręce i nogi, niczego mi nie odcięło. Zła wiadomość - mam ogromnego siniaka na nodze. A wszystko stało się wtedy, kiedy chciałam wsiąść do pociągu. Było wysoko i kiedy chciałam się podciągnąć, zdradziły mnie moje ślizgające się buty. Schodki były mokre, poślizgnęłam się i wpadłam pod pociąg. Na szczęście stał on, a nie jechał. I uratował mnie plecak, bo spadłam na niego, więc nie rozbiłam głowy ani pleców. Jest też dobra strona tej sytuacji, przynajmniej kupiłam w końcu nowe ubezpieczenie:) Stare skończyło się wraz z ubiegłym rokie, więc prawie cały styczeń chodziłam nieubezpieczona.

0 komentarze:

Prześlij komentarz