poniedziałek, 22 lipca 2013

Plimulto estas bona

Tempo por pri detala priskribo de SES. Pasintjare ni venis triope, ĉi jare mi venis sola (kvankam dum aranĝo mi renkontiĝis kun multaj amikoj). Mi ne partoprenis matenan kurson de la lingvo, ĉar dum lasta SES mi aliĝis kaj poste venis nur kelkfoje, do mi decidis ne skribi teston, por ke instruistoj poste ne pensu, ke mi ne venas, ĉar mi ilin ne ŝatas aŭ lecionoj malplaĉas al mi. Sufiĉis por mi, ke mi povis paroli Esperante kun partoprenantoj, viziti prelegojn kaj koncertojn. Unu el miaj la plej ŝatataj programeroj estis ĉiutagaj "Gravaj anoncoj" dum vespera programo.
Pro tio, ke mi malmulte komunajn okazaĵojn partoprenis (nek kursojn, nek diskejon, nek drinkejon, nek gufujon) mi ne ekkonis multe da novajn homojn. Estis ridinda situacio, kiam jam dum reveno al Pollando ĉe stacidomo venis al mi unu viro eble el Svedio, prezentis sin kaj demandis min pri nomo. Unuflanke mi iel strange min sentis tiam, pli bone ekkoni homojn dum unuaj tagoj de aranĝo ol en la fino. Tamen mi vere ne emis ekkoni tro multe da novaj homoj. Por mi sufiĉas jam, ke en laborejo de tempo al tempo mi devas bonvenigi ĉirkaŭ 500 homoj aŭ eĉ pli dum unu vespero. Se mi scias, ke mi renkontiĝos tiujn homojn eble neniam pli, mi ne bezonas ilin ekkoni bone. Des pli, se mi ne sentas min bone kaj poste tiuj homoj alvenas kaj senĉese demandas min kiel mi sentas kaj tiam mi volas tuj ekplori. Kaj mi devas ĉiam decidi, ĉu mensogi por atingi tranvilon aŭ ĉu vere diri, kion mi pensas. Tamen homoj estis tre helpemaj, kiam mi diris al ili pri miaj problemoj. Kelkaj eĉ sen mia peto kontrolis por mi trajnojn, proponis komunan veturadon ktp. Dank' al tio eblas denove kredi, ke homaro estas bona, eĉ se iuj ekzemple ŝtelas. Plimulto estas bona.
Alia afero, ke mi estas timema, do kiam mi estas sola, malfacilas por mi alveni grupon de homoj aŭ eĉ unu persono. Des pli, kiam mi ne scias, kia estas lingvonivelo de li/ŝi kaj ĉu ni eble povos paroli en alia lingvo, se li/ŝi ne konas Esperanton sufiĉe bone. Francan mi entute ne konas kaj paroli kun francaj esperantistoj estas malfacile pro la akcento kaj ilia elparolo, precipe kun francaj komencantoj. Mi parolis kun unu franco kaj evidentiĝis, ke li eĉ francan ne bone konas, ĉar li devis multe pripensi, kiel skribi kelkajn francajn vortojn, pri kiuj demandis mia amiko. Konatoj el Pollando kaj ne nur, okupiĝis pri diversaj aferoj kaj mi ne volis malhelpi al ili. Bonŝance por mi ne estas problemo pasigi tempon sole, dum duonjaro mi eĉ loĝis tute sole, kiam kunloĝantino transloĝiĝis al alia loko.
Parte mi kreis por mi apartan programon. Dum kelkaj tagoj mi ekskursis al Martin kaj fotis. Dum unu tago mi iris ankaŭ al la montoj, kvankam mi mapon ne havis kaj entute ne konis vojon. Fotojn mi uzos por miaj blogoj. Bedaŭrinde mi ne estas profesia fotografistino. Poste mi pripensadis ankaŭ kelkaj aferoj kaj komencis novan projekton Esperantan. Se mi sukcesos, ĉiuj ekscius:) Sed mi devas ankoraŭ multe, multe labori.

Czas na bardziej szczegółowy opis SES. W zeszłym roku pojechaliśmy w trójkę, teraz pojechałam sama (chociaż w trakcie imprezy spotkałam wielu znajomych). Nie brałam udziału w porannym kursie języka, bo w czasie ostatniego SES zapisałam się, a później prawie nie chodziłam, więc zdecydowałam nie pisać testu, żeby później nauczyciele nie myśleli, że nie przychodzę, bo ich nie lubię albo nie podobają mi się ich zajęcia. Wystarczyło mi, że mogłam rozmawiać po esperancku z uczestnikami, brać udział w wykładach i koncertach. Jednym z moich ulubionych punktów programu były codzienne "Ważne ogłoszenia" w czasie wieczoru.
Z tego względu, że nie uczestniczyłam w większości wspólnych wydarzeń (ani kursy, ani dyskoteka, ani pijalnia, ani kawiarnia), nie poznałam zbyt wielu ludzi. Była śmieszna sytuacja, kiedy już w czasie powrotu do Polski podszedł do mnie na dworcu Szwed, przedstawił się i zapytał o imię. Z jednej strony dziwnie się czułam wtedy, lepiej poznawać ludzi na początku imprezy niż na końcu. Jednak naprawdę nie miałam ochoty poznawać zbyt wielu nowych ludzi. Wystarczy mi już, że w pracy od czasu do czasu muszę powitać około 500 ludzi albo nawet więcej w czasie jednego wieczoru. Jeśli wiem, że prawdopodobnie nie spotkam tych ludzi już nigdy więcej, nie potrzebuję ich dokładnie poznawać. Tym bardziej, jeśli czuję się źle i później ci ludzie podchodzą i bez przerwy pytają, jak się czuję, a ja staram się nie wybuchnąć płaczem. I muszę ciągle decydować, czy skłamać i mieć święty spokój, czy powiedzieć prawdę o tym, co czuję. Ludzie byli jednak naprawdę bardzo mili i pomocni, kiedy mówiłam o moich problemach. Kilkoro nawet bez żadnej prośby z mojej strony sprawdziło dla mnie pociągi, zaproponowało wspólną podróż itp. Dzięki temu można odzyskać wiarę w ludzi, uwierzyć, że ludzkość jest dobra, nawet jeśli ktoś na przykład kradnie. Większość jest dobra.
Inna sprawa, że jestem nieśmiała, więc kiedy jestem sama, boję się podejść i zagadać do grupy albo do jednej osoby. Zwłaszcza, jeśli nie wiem, jaki jest poziom językowy danej osoby i czy można z nią pogadać w innym języku, jeśli nie zna jeszcze Esperanta wystarczająco dobrze. Francuskiego nie znam zupełnie, a rozmowa z francuskimi esperantystami do najłatwiejszych nie należy, ze względu na ich akcent i wymowę, szczególnie w przypadku początkujących esperantystów. Okazało się, że Francuzi mają problem nawet z własnym językiem, bo kolega zapytał jednego o pisownię kilku francuskich wyrazów, a Francuz długo medytował nad tym, jak to napisać. Znajomi z Polski i nie tylko, zajęci byli swoimi sprawami, więc nie chciałam im przeszkadzać. Na szczęście nie mam problemu ze spędzaniem czasu sama, przez pół roku nawet sama mieszkałam, kiedy wyprowadziła się moja współlokatorka.
Częściowo stworzyłam dla siebie własny odrębny program. Przez kilka dni zwiedzałam Martin i robiłam zdjęcia. Jednego dnia poszłam też w góry, chociaż nie miałam mapy ani nie znałam drogi. Zdjęć użyję na moich blogach. Niestety nie jestem profesjonalną fotografką. Później przemyślałam też parę spraw i zaczęłam nowy projekt esperancki. Jeśli mi się uda, wszyscy się dowiedzą::) Ale muszę nad tym jeszcze dużo popracować.

3 komentarze:

  1. bardzo osobisty wpis, Aniu. osobisty i momentami dość intrygujący - zwłaszcza fragment o tajemniczym projekcie esperanckim. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak siedziałam sama, to miałam baaardzo dużo czasu na przemyślenia. Tym bardziej jak przeczytałam już jedyną książkę, którą ze sobą wzięłam. W desperacji zaczęłam ją czytać nawet drugi raz od początku, ale to nie miało sensu, bo czytałam 3 razy to samo zdanie, a i tak nie wiedziałam, o czym czytam. Nie mogłam się skupić, bo mi milion innych myśli krążył po głowie.
      Co do projektu, to to już któryś z kolei. Ale jak na razie większość nie doszła do skutku. Jak coś z tego wyjdzie, to dam Ci przeczytać, tylko najpierw będziesz musiała nauczyć się esperanta albo będę musiała Ci to przetłumaczyć. W sumie to może bym zaszaleję i napiszę od razu dwujęzycznie, zobaczę jeszcze. Zaczątki mam już napisane, mam nadzieję, że nie posiałam gdzieś rękopisu. Chociaż jak to mówi pewna mądra książka, którą od Ciebie dostałam: "Рукописи не горят":) Właściwie, to szkoda, że jej ze sobą nie wzięłam, bo po rosyjsku czytam znacznie wolniej, to akurat pewnie by mi starczyła na cały wyjazd:)

      Usuń
  2. "komencis novan projekton Esperantan" :)

    OdpowiedzUsuń