środa, 24 lipca 2013

Parazitino

Se iu demandus min nun, kiel mi fartas, mi ne scius, kion diri. Samtempe mi ĝojas kaj ĉagrenas pro diversaj kialoj. Do sen ŝanĝoj, ĉe mi tohuvabohuo kiel ĉiam:)
Ĉagrenigas min mono. Pli precize - manko de mono. En laborejoj de miaj gepatroj estas nun iaj ŝanĝoj kaj eblas, ke ili ne plu laboros. Kaj mi ankoraŭ ne laboras, nur laboretas. Des pli mi sentas sin kiel stultulino pro tiu perdita telefono. Lastetempe mi trarigardas anoncojn pri iaj malgrandaj krom laboroj. Espereble mi trovos ion ĝustan. Mi jam sufiĉe longe voluntulas en diversaj kampoj, finfine mi volas gajni ian monon.
Se temas pri volontulado, reaktiviĝis mia eksa skolta teamo. Nun en alia, pli matura formo. Unuflanke mi ĝojas, ĉar mi longe bedaŭris, ke ni ne plu agas. Tamen mi timas okupiĝi pri sekva afero al kiu mi devos dediĉi tempon. La plej bona afero, ke mi verŝajne ne devos jam tiel multe vojaĝi sola, ĉar ni veturos kune. Do estos por mi pli facile kaj mi ne devos jam tiel timi, kiel lastatempe dum vojaĝo al Slovakio kaj reen, kiam mi aliĝis parte al preskaŭ fremdaj homoj por ne esti sola. Kaj mi jam ne devus silenti, kiam patrino demandos, kun kiu mi veturas. Kutime mi ne volis ŝin ĉagrenigi, do mi nenion diris pri miaj polaj vojaĝoj (ekzemple mi estis en Varsovio aŭ en Bjalistiko kaj mia patrino telefonis al mi pensante, ke mi estas en Vroclavo). Nur kiam mi veturis al alia lando, mi ĉiam devis informi ŝin, por ke ŝi ne havu surprizon, kiam post kelkaj minutoj de interparolo ŝi devus pagi multe da mono.
Mia frato volas ekloĝi kun sia koramikino kaj ne plu loĝi kun mi kaj gepatroj. Mi ne scias, ĉu tiel okazos. Sen li mi havus propran ĉambron nur por mi kaj mi povus ekzemple tranokti gastojn ĉe mi. Nun tio ne eblas, ĉar ni havas tro etan loĝejon. Kaj hundon. Aliflanke mi estas malpli juna, do mi devus unua forlasi hejmon. Iel strange mi sentas sin. Kiel parazitino.

Jeśli ktoś spytałby mnie teraz, jak się czuję, nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Jednocześnie się cieszę i martwię z różnych powodów. A więc u mnie bez zmian, chaos jak zwykle:)
Martwią mnie pieniądze. A dokładniej ich brak. W pracy u rodziców są teraz jakieś zmiany i możliwe, że stracą etat. A ja jeszcze nie pracuję, tylko dorabiam. I jeszcze w dodatku posiałam gdzieś drogi telefon. Ostatnio przeglądam ogłoszenia o jakiejś pracy dorywczej. Może znajdę coś odpowiedniego. Już wystarczająco długo działam jako wolontariuszka na różnych polach, wreszcie chcę trochę zarobić.
Jeśli chodzi o wolontariat, to reaktywowała się moja drużyna harcerska. Teraz w innej, dojrzalszej formie. Z jednej strony się cieszę, bo długo żałowałam, że przestaliśmy działać. Boję się jednak zająć kolejną sprawą, której będę musiała poświęcić czas. Najbardziej cieszy mnie, że prawdopodobnie już nie będę musiała tyle podróżować sama, bo będziemy jeździć razem. Będzie mi łatwiej i nie będę się musiała już bać, jak ostatnio w podróży z i na Słowację, kiedy na część drogi podłączyłam się do prawie obcych ludzi, żeby nie wracać samej. I nie będę musiała już przemilczać pytań mamy o to, z kim jadę. Zwykle nie chciałam jej martwić, więc nic jej nie mówiłam o krajowych podróżach (np. stałam pod Pałacem Kultury w Warszawie albo na rynku w Białymstoku, a mama rozmawiała ze mną myśląc, że jestem we Wrocławiu). Tylko kiedy wyjeżdżałam do innego kraju, zawsze musiałam ją poinformować, żeby nie doznała szoku, jak za parę minut rozmowy będzie musiała zapłacić fortunę.
Brat chce zamieszkać ze swoją dziewczyną i wyprowadzić się od nas. Nie wiem, czy tak zrobi. Bez niego miałabym własny pokój tylko dla siebie i mogłabym np. przenocować kogoś ze znajomych. Teraz to niemożliwe, bo mamy za małe mieszkanie. I psa. Z drugiej strony to ja jestem starsza, więc to ja powinnam wyprowadzić się pierwsza. Trochę dziwnie się czuję. Jak pasożyt.

0 komentarze:

Prześlij komentarz