poniedziałek, 10 czerwca 2013

Geedziĝo

Kiel mi jam antaŭe anoncis, sabate mi partoprenis geedziĝon de amikino. Mi ne havas spertojn en tiaj situacioj kaj mi timis, ke estos kiel en filmo de Wojtek Smarzowski "Wesele", ekzemple ĉiuj estos ebriaj ktp. Bonŝance nenio simila okazis. Bonege, ke mi estis kun amikoj, mi renkontiĝis ankaŭ aliajn konatulojn. Mi timis, ke estos nur fremduloj kaj mi sentos min malbone. Muziko estis en ordo, homoj amuziĝis. Eble mi ne multe dancis, ĉefe pro tio, ke mi ne scipovas. Kaj pro tio, ke dum unu rusa danco mia ŝuo elglitis kaj flugis for. Mi rapide kaptis ĝin, tamen gvidanto de aranĝo rimarkis tion kaj komentis tion per mikrofono:) Post tio mi jam ne dancis tiel fervore:)
Estis vere agrable, eble ne en mia stilo, ĉar mi preferus alian tipon de festado. Ekzemple malplaĉis al mi tio, kio diris pastro en preĝejo. Li strangaĵojn diris antataŭ koncetriĝi je geedziĝantoj. Invititaj estis multaj alilandanoj kaj ne estis ia ajn traduko por ili. Laŭ mi ili povis senti sin strange, nekomprenante eĉ unu vorton. Tamen ili ŝajnis bone amuziĝi, certe unu hispano. Ĉiuj nomis lin pole Korrida (en esperanto Toreo). Li drinkis tro multe kaj poste provis paroli kun ĉiuj. Li venis al mi kaj miaj amikoj kaj komencis paroli angle. Sed senkonscie li kelkfoje ŝanĝis lingvon al hispana kaj mi devis diri al li, ke mi ne komprenas. Li demandis min, kiom da jaroj mi havas. Kiam mi diris, ke 24, li ekridis kaj diris, ke en lia lando tiel aspektas 17-jaraj knabinoj. Mi ne scias, ĉu tio estis komplimento aŭ mi devus ofendiĝi:) Poste mi dancis kiu germano, kiu ankaŭ drinkis tro multe kaj parolis stultaĵojn. Li kelkfoje demandis min, kia estas mia vera nomo. Mi diris, ke Anna. Kaj li denove kaj denove demandis. Ĉu li pensis, ke mi estas ŝpiono?:)
Kvankam nupto ankoraŭ ne finiĝis, mi revenis hejmen ĉirkaŭ 4 horo matene. Veturigis min amiko per sama aŭtomobilo, per kiu veturis geedziĝontoj, ĉar li estis ilia ŝoforo. Kun amikino ni devis forigi florojn kaj blankajn kokardojn, ĉar nia amiko tuj post nupto veturis al tendarfajro kaj ridinde aspektus tiel ornamentita aŭto ie meze de arbaro.

Jak ogłaszałam już wcześniej, w sobotę byłam na ślubie koleżanki. Nie mam doświadczenia w tego typu sytuacjach i bałam się, że będzie jak na "Weselu" Smarzowskiego. Na szczęście nie było tak źle. Dobrze, że byłam z przyjaciółmi, spotkałam też innych znajomych. Bałam się, że będą sami obcy ludzie i będę źle się czuła. Muzyka była w porządku, ludziom się podobało. Zbyt wiele nie tańczyłam, głównie dlatego, że nie bardzo potrafię. Też dlatego, że w czasie jednego z rosyjskich tańców spadł mi but i poleciał na środek parkietu. Szybko go złapałam i założyłam z powrotem, ale wodzirej zauważył to i skomentował przez mikrofon:) Później nie tańczyłam już tak żywiołowo:)
Było bardzo przyjemnie, może nie do końca w moim stylu, bo preferuję raczej inne imprezy. Na przykład nie podobało mi się to, co mówił ksiądz w kościele. Gadał jakieś dziwne rzeczy zamiast skupić się na młodej parze. Zaproszonych zostało wielu cudzoziemców i nie było dla nich jakiegokolwiek tłumaczenia. Według mnie mogli się oni czuć dość dziwnie, nie rozumiejąc ani słowa z tego, co się dzieje. Wydawało się jednak, że bawią się dobrze, zwłaszcza pewien Hiszpan. Wszyscy nazywali go Korrida. Wypił za dużo i próbował zagadywać do wszystkich. Podszedł do nas i zaczął rozmawiać po angielsku. Ale nieświadomie kilkakrotnie zmieniał język na hiszpański i musiałam mu mówić, że go nie rozumiem. Zapytał, ile mam lat. Kiedy powiedziałam, że 24 zaśmiał się i powiedział, że w jego kraju tak wyglądają 17-letnie dziewczyny. Nie wiem, czy to miał być komplement czy powinnam była się obrazić:) Później tańczyłam z jakimś Niemcem, który też za dużo wypił i gadał głupoty. Kilka razy pytał mnie, jakie jest moje prawdziwe imię. Powiedziałam, że Anna. A on wciąż i wciąż pytał o to samo. Czy myślał, że jestem szpiegiem?:)
Chociaż wesele jeszcze się nie skończyło, wróciłam do domu około 4 nad ranem. Odwiózł mnie kolega tym samym samochodem, którym jechali do ślubu państwo młodzi, bo on był ich szoferem. Z koleżanką musiałyśmy zdjąć kwiaty i białe kokardy, bo kolega tuż po weselu jechał na ognisko i śmiesznie wyglądałby tak przystrojony samochód gdzieś w środku lasu.

0 komentarze:

Prześlij komentarz